poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Hard Rock Cafe ( San Francisco)

 W drodze do San Francisco...


  
Zdjęcie numer 1 (po lewej) przedstawia Shasta lake w stanie California. Jezioro to znajduje się niedaleko od granicy stanu Oregon w kierunku Californii. Jezioro choć na tym zdjęciu tego nie widać ma kolor lazurowy a nawet zielony, co oznacza, że woda w nim jest raczej zimna. Woda spływa z gór, które pokryte są pokrywą lodową i śnieżną. Jezioro jest piękne, nigdy nie widziałam jeziora tak cudownego jak to.











Zdjęcie po lewej, zdjęcie numer dwa, przedstawia szczyt Shasta. Jest to stratowulkan, należący do pasma Gór Kaskadowych, które są pasmem górskim Kordylierów. Ostatnia erupcja miała miejsce w 1768 r. więc bardzo dawno temu. Wulkan zalega pokrywa lodowa i śnieżna.











Widok z mostu "Bay Bridge" na centrum San Francisco.



 












Kolejne zdjęcie przedstawia już centrum San Francisco.











Podczas mojego zwiedzania San Francisco, jednym z punktów, w którym się zatrzymałam była restauracja Hard Rock Cafe. Zjadłam tam lunch a dokładniej California Burger, nigdzie nie jadłam lepszych hamburgerów. W każdym HRC hamburgery smakują podobnie i są zawsze świeże i smaczne. Możemy sobie wybrać jak ma być wypieczony nasz burger, do wyboru mamy np. krwisty, średnio krwisty lub dobrze wypieczony. Osobiście wolę dobrze wypieczony ;).























W żadnym HRC nie może zabraknąć rzeczy, które w przeszłości należały do sławnych muzyków. Przedstawiam trzy zdjęcia, na których zauważyć można: gitarę Carlosa Santany, gitarę zespołu Nirvana, i moje ulubione okulary Elvisa Presleya.

 Ostatnie zdjęcie przedstawia widok z korytarzu hotelu Marriot w San Francisco. Zrobiłam je w trakcie czekania na windę, gdy szłam na śniadanie. San Francisco jest bardzo ładne i co najważniejsze ma niepowtarzalny klimat. Nieodłącznym elementem stanu California są palmy, które widzimy na zdjęciu powyżej. Jedyne czego nie lubię w tym mieście to pogoda :( bardzo silny wiatr, przez który jest zimno w tym mieście.

sobota, 25 sierpnia 2012

Virginia Beach, Virginia.




Na dzień dzisiejszy mogę porównać Ocean Atlantycki i plaże nad nim, z Oceanem Spokojnym i jego plażami. Uważam, iż plaże nad Atlantykiem są o wiele bardziej przyjazne, czyste, piaszczyste i przede wszystkim przyjemnie na nich pachnie. Nad Pacyfikiem sprawa wygląda troszeczkę inaczej. Na plażach są skały, kamienie, piasek, który nie jest przyjemny dla stóp. Najgorszą rzeczą, która mnie tam spotkała był odór fok, które plażowały się na skałach. Wyglądało to uroczo, ale smród był uciążliwy.



Oczywiście nie mogę stwierdzić, że wszystkie plaże nad Oceanem Spokojnym są nieładne. Nie odwiedziłam znanych plaż w Los Angeles, które być może są ładne. W każdym bądź razie myślę, iż jeśli wrócę do USA to jako miejsce na wakacje wybiorę miejscowość Virginia Beach lub Miami Beach :). Nie byłam w Miami Beach, ale mogę śmiało podejrzewać, że jest równie pięknie jak w Virginia Beach a nawet lepiej.





Tak wygląda plaża z autostrady. Wszystkie zdjęcia przedstawiają plaże nad Atlantykiem, miejscowości Virginia Beach.

piątek, 24 sierpnia 2012

Shopping! Victoria's Secret!




Girls love Victoria's Secret!


W USA można "złowić" świetne kąski. Nie mówię tutaj o mężczyznach, ale o ubraniach. Ubrania znanych marek, które w Polsce są nieosiągalne dla zwykłych ludzi, tutaj możemy kupić po naprawdę okazyjnych cenach. Dzisiaj przedstawię wam moje "kąski" znanej marki:  "Victoria's Secret". Zakupione przeze mnie majtki były uważam jak na ten sklep w dość okazyjnych cenach: 5 par w cenie 26 $ (+ TAX). Uważam to za świetną okazję. Pięć par majtek zakupiłam za 100 zł.
Osobiście uważam markę Victoria's Secret za najlepszą markę sprzedającą bieliznę ;)





Wszystkie kroje są bardzo kobiecie i nazwałabym to "cukierkowe". Na zdjęciach widać modelkę marki Victoria's Secret - Candice Swanepoel.




Zdjęcie po prawej przedstawia zakupione przeze mnie modele.
Więcej wzorów tej oferty można zobaczyć pod linkiem:  

niedziela, 19 sierpnia 2012

Goodbye San Diego...

     



 Czas spakować walizkę i opuścić San Diego. W przed ostatni dzień zrobiłam zdjęcie fokom plażującym się na skałach. San Diego to magiczne miejsce, do którego na pewno chciałabym kiedyś wrócić. Panujący klimat, który według mnie jest rodem z Meksyku :). Jeżeli odwiedza się Californię to San Diego jest również warte odwiedzenia (znajduje się ono bardzo blisko Los Angeles). Plaże jak dla mnie nie są tak ładne i czyste jak na wschodnim wybrzeżu stanów, ale za to woda jest czysta i klarowna. Rankiem powietrze pachnie eukaliptusem, ze względu na to, że rośnie on wokół i z rana lub po deszczu można pooddychać zdrowym, świeżym powietrzem.

piątek, 17 sierpnia 2012

Safari Park, San Diego, California

  Safari Park, niedaleko Escondido w Californii, o powierzchni 730 ha, to kolejny cel, który zrealizowałam. Na terenie parku przebywa 2,600 zwierząt. W parku tym, zwierzęta rozmnażają się i żyją tak jak na wolności. Wszystko jest tak odtworzone, że przypomina Afrykę, piękne krajobrazy, można się poczuć jakbyśmy byli w Afryce, przynajmniej ja się tam tak czułam.

Po prawej zdjęcie, to zdjęcie z klatki papug, które można karmić zakupionym w Safari Parku nektarem. Osobiście nie karmiłam papug, ale moi znajomi karmili, przyznam, że świetnie to wyglądało. Papużki siadają na ręce i piją nektar z kubeczka, czasami się o niego biją.

Kolejne zdjęcie obrazuje nosorożce i żyrafy, które oglądaliśmy ze specjalnego tramwaju - autobusu. Każde zdjęcie jest oczywiście mojego autorstwa, nie są może profesjonalne, ale uda się zobaczyć jak piękny jest ten Park.



 Niespotykaną atrakcją w tym parku jest to, że można wykupić specjalny pakiet dokarmiania żyraf. Żyrafy to bardzo przyjazne i łagodne stworzenia, tak więc jest tutaj okazja zrobienia sobie z nimi zdjęcia. Dokarmianie ptaków zdarza się nawet w polskich zoo, ale nigdy nie słyszałam o dokarmianiu żyraf.


















Tak więc przedstawiam, w skrócie moją wyprawę do Safari Parku niedaleko San Diego.

czwartek, 16 sierpnia 2012

San Diego o poranku...

 Wybraliśmy się dzisiaj na śniadanie do restauracji "Brockton Villa". Znajduje się ona tuż przy zejściu na plażę w San Diego. Serwują tutaj najsłynniejsze na świecie tosty pt. "Coast Toast". Rzeczywiście tosty muszą być słynne, bo smakują jak najwspanialsze na świecie śniadanie :). Smakują one podobnie do tostów francuskich, ale są o niebo lepsze.











Pierwszy raz spotkałam się z takimi torebkami do herbaty. Rzeczywiście jest do dobrze przemyślane rozwiązanie, nie potrzeba ani zszywki, ani dodatkowego sznureczka i etykietki z logiem
                                                                   




Restauracja jest na tyle uprzejma, że udostępnia swój przepis. Ten kto w niej zje może wziąć sobie taki przepis i zrobić swojego "Coast Toast" w domu.
Mam zamiar wypróbować ten przepis po powrocie do Polski.











W środku tost jest puszysty i nie jest wyschnięty jak polska drożdżówka. Jest bardzo miękki i smakuje świetnie. Bardzo dobrze komponował się smakowo z świeżo wyciskanym sokiem pomarańczowym.










Tuż po lewej stronie prezentuję tradycyjne amerykańskie naleśniki "pancakes". Przed zjedzeniem polewamy je tradycyjnym amerykańskim syropem klonowym i są gotowe do zjedzenia. Bardzo lubię kiedy syrop klonowy jest serwowany na ciepło. Pancakes równie dobrze smakują z truskawkami, które są rozdrobnione blenderem, następnie podgrzane w mikrofalii.
                                                                                   


Śniadanie to nie należy do najtańszych. Jeśli chcemy zjeść swojego wymarzonego "Coast toast" to musimy za niego zapłacić 12 $. Dodatkowo ja wybrałam do niego świeży pomarańczowy sok 5 $ i herbatę ok. 3 $.
Razem nasze śniadanie wyniesie nas 20 $. Dla nas Polaków jest to uważam dosyć sporo, ponieważ w Polsce w porównaniu do Stanów Zjednoczonych jedzenie jest tanie. W Polsce dobre śniadanie zjemy za 20-30 zł. Tutaj płacimy za nie 70 zł. na osobę.

środa, 15 sierpnia 2012

Koliber, malutki ptaszek.

Cudowny ptaszek, którego udało mi się sfotografować to koliber. Przepiękny jak i równie pięknie śpiewający. Siedząc na tarasie słuchając muzyki zauważyłam małe latające stworzonka to były 2 kolibry śpiewające i raz po raz podlatujące nieufnie do wodopoju. Ptaszki te są bardzo szybkie i niewiarygodnie zwinne. Zdjęcie robiłam za pomocą mojego aparatu w telefonie, dlatego też jakość pozostawia wiele do życzenia... Właścicielka domu, w którym mieszkamy w czasie pobytu w San Diego, poi codziennie te zwierzątka. Kupuje im specjalną mieszankę, którą wsypuje do wody i codziennie nalewa świeżą porcję napoju dla ptaków. Urzekły mnie te zwierzątka i mogę na nie patrzeć całymi godzinami...

Plaże, San Diego, California


San Diego jest to według mnie cudowne miasto. Dzisiaj byłam na plaży, nad Oceanem Spokojnym. Woda co prawda nie była tak ciepła jak w Atlantyku, ale nie była też zimna. Zdjęcie powyżej przedstawia Ocean Spokojny. Naprawdę piękne widoki były i starałam się je fotografować. Można było zobaczyć foki, które bardzo lubią przebywać na tutejszych plażach. Jest to coś niesamowitego. Ludzie pływają a gdzieś nagle foka się wynurza z wody. Wręcz bardzo komicznie to wygląda ;). Plaże nie są tak czyste jak nad Atlantykiem, ale nie jest źle. Woda również jest bardziej zimna niż na wschodnim wybrzeżu USA.








Wstawiam zdjęcie dla miłośników Ferrari, które dzisiaj widziałam ;)




wtorek, 14 sierpnia 2012

San Diego, California


Z San Francisco udałam się samolotem do San Diego. Lot był krótki trwał ok. 1 godziny. Po tym jak wysiałam z samolotu i wyszłam na ulice San Diego poczułam się jak w raju. W ogródkach mieszkańców rosną sobie drzewa cytrusowe, można zjeść sobie pomarańcze prosto z drzewa, lub wrzucić cytrynkę do wody. W San Diego panuje cudowny klimat. Ze względu na to, że miasto to znajduje się blisko miasta Tijuana, panuje tu klimat prosto z Meksyku. Tijuana to miasto należące do Meksyku. W kolejnym poście opiszę więcej, ponieważ na razie nie zwiedzałam za bardzo miasta. Zdjęcie poniżej to widok z mojego tarasu, natomiast zdjęcie po lewej to widok na taras ;). Dzisiaj mam zamiar udać się na plaże, także na pewno pojawią się zdjęcia i opiszę co nieco.



Golden Gate Bridge, San Francisco

Golden Gate Bridge, dla mnie jest to najbardziej rozpoznawalny most na świecie. Nic nie kojarzy mi się tak z USA jak Golden Gate Bridge i Statua Wolności. Może nie każdy ma takie skojarzenia jak ja, ale dla mnie to są symbole tego wielkiego państwa. Podczas, kiedy ujrzałam z daleka Golden Gate Bridge przypomniały mi się filmy amerykańskie z lat 80 - 90 i czasy, mojego dzieciństwa, w których tak bardzo chciałam zobaczyć ten most. Wszystko ładnie, pięknie tylko znowu ta pogoda, strasznie wiało. Na zwiedzanie mostu wybraliśmy się tramwajem, który wygląda jakby był skrzyżowany z miejskim autobusem. Nie jeździł on po torach, ale po ulicy, lecz wyglądał jak tramwaj. Tramwaj ten nie posiadał szyb w oknach, co było dodatkową atrakcją turystyczną, gdyż słyszeliśmy wszystko co się dzieje na ulicach. Na ulicach San Francisco można spotkać wielu interesujących ludzi. Podczas jednej z przechadzek napotkałam krzak, z którego wyskoczył jakiś człowiek. Jego zadaniem było siedzenie cały dzień za krzakiem i straszenie ludzi. Fakt wystraszył mnie, ale kto jemu za to płaci i jaki jest sens tego, żeby tam siedział nie wiem. W San Francisco możemy zobaczyć dzielnicę włoską i tak zwaną "China Town". W dzielnicy włoskiej jadłam pyszną pizzę jeśli ktoś wybiera się do San Francisco podaje nazwę pizzeri "Tony's pizza". Kolejki, żeby usiąść w owej restauracji są naprawdę niemałe. Na nasz stolik czekaliśmy 35 min. W czasie kiedy obok znajdują się inne włoskie restauracje i były one w połowie puste. Podsumowując warto pojechać do San Francisco, chociażby tylko po to, by zobaczyć Golden Gate Bridge, jak dla mnie robi on mega wrażenie. Poniżej wstawiam zdjęcie, na którym jest most i jestem ja ;).

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

San Francisco, California.

Po dłuższym czasie w końcu mogę coś napisać. Z powodu problemów z internetem było to niemożliwe. W San Francisco spędziłam 4 dni :). Miasto jest cudowne, pogoda, natomiast nie jest tą, którą lubię najbardziej. W trakcie dnia temperatura to ok. 20 stopni Celsjusza i niestety spory wiatr, czyli typowa pogoda, by ubrać długie spodnie, bluzkę i kurtkę. Nie polecam wybierać się bez kurtki lub dodatkowego odzienia. Jeśli jeszcze jest ciepło jak wychodzimy z domu, hotelu to za jakiś czas może zrobić się zimno. Miasto mieści się nad zatoką, stąd taka wietrzna pogoda.

Pierwszego dnia odbyłam przejażdżkę tzw. Duck boat, która najpierw jeździ po ulicach miasta, później wjeżdża do wody i następnie pływa.
Kolejną atrakcją było oceanarium zachwyciły mnie tunele, które prezentuję powyżej. Tak pięknego oceanarium jeszcze nie widziałam. Wszystkie ryby, i inne zwierzęta morskie, które znajdują się w tym oceanarium pracownicy wyławiają z zatoki. Oceanarium robi niesamowite wrażenie, więc jeśli ktoś ma zamiar wybrać się do San Francisco to polecam.
Powyżej na zdjęciu widok tunelu. W kolejnym poście opiszę więcej szczegółów z mojej krótkiej wycieczki po San Francisco.

środa, 8 sierpnia 2012

Podsumowanie.

Podsumowując to ostatni widok zachodzącego słońca z mojego pokoju na poddaszu. Stan Oregon jest pięknym stanem. Nawet w Polsce nie widziałam tylu pięknych widoków i nie jadłam tak wspaniałych owoców. Owoce mam na myśli truskawki, które podobno są najlepsze u nas, niestety nieprawda. Uważam, że tak dobrych truskawek jak w Oregonie jadłam w tym roku w Polsce nie ma. Dla mnie truskawki w tym roku w Polsce są bez smaku. Cudowne jeżyny przepyszne, a także równie dobre brzoskwinie i nektarynki. Dość o owocach... Niestety tutaj, gdzie jeszcze przebywam można spotkać kojoty, węże bardzo groźne i jadowite. Nie wspominając już o lwie górskim... brr. Krew mrozi w żyłach jak sobie przypomnę.
Co do Oregonu to wspaniałe jedzenie i widoki, niestety w mieście brakuje rozrywek dla młodzieży...

How is it possible?

Przy wejściu do jednej z restauracyjek w Ashland (Oregon) zadziwiła mnie oto pewna roślinka. Zdjęcie powyżej. Zastanawia mnie jedno jak to jest możliwe, żeby ta oto w.w. roślina rosła sobie przy wejściu do restauracji? Nikt jej nie zauważył? Sama się zasiała? Hmm... któż to wie.
Tymczasem... u mnie jest godzina 21:30 więc czas iść spakować swoją walizkę, ponieważ jutro jadę do San Francisco :). Wolę być gotowa do drogi, zamiast rankiem biegać po domu i szukać wszystkiego, czego mogłabym zapomnieć.
Życzę miłego dnia, a mnie czeka 6 godzin podróży do Californii, gdzie rozpoczyna się kolejna i chyba najciekawsza część mojej podróży ;))).
Klaudia.

wtorek, 7 sierpnia 2012

Wedding... ;)

Ceremonia zaślubin. Ceremonia, w której miałam przyjemność uczestniczyć wyglądała następująco: Pan młody, którego prowadziła matka zmierzał w kierunku stoliczka znajdującego się z przodu przed krzesłami, na których siedzieli goście. Był to taki prowizoryczny ołtarz jak w kościele, z tym że nie był to ślub katolicki. Następnie po Panu młodym, w kierunku ołtarza zmierzały dwie małe dziewczynki lat 3 i 5 z tablicą "Panna młoda nadchodzi" (nie pamiętam dokładnie). Panna młoda prowadzona była przez syna swojego brata i w ten sposób znalazła się przy Panu młodym. To taka krótka historia, którą zresztą możemy zobaczyć w wielu filmach amerykańskich.
Ceremonia trwała 22 minuty i była bardzo wzruszająca.
Poniżej prezentuję zdjęcie mojego autorstwa, specjalnie wykonane tak z boku, po to by nie ujawniać twarzy.

Dziękuję za uwagę, Klaudia.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Talent - Oregon

Miejscowość Talent w stanie Oregon, znajduje się 43 km ( 27 miles) od stanu California, który jest kolejnym punktem mojej podróży. Tutejszy klimat to śródziemnomorski, cechuje się tym, iż latem jest tutaj bardzo ciepło i panuje dosłownie susza, stąd żółty kolor traw. Zima jest łagodna, gdyż jest to cecha tego klimatu. Teren jest górzysty, wulkaniczny. 
Powyżej prezentujące się zdjęcie jest widokiem z mojego okna. Mieszkamy na dość sporej "górce" ;-). Można tutaj spotkać wiele dzikich zwierząt np. kojoty, węże czy też lwa górskiego, którego nazwa właściwa to Cougar. W odniesieniu do lwa górskiego ten przemiły "kotek" siedział sobie dziś o wschodzie słońca na naszym trawniczku, prezentującym się na zdjęciu poniżej. Obcowanie z naturą to dla mnie codzienności, jak na przykładzie lwa górskiego można się domyśleć, iż atrakcji nie brakuje ;-). Dzisiejszą niedzielę spędziłam na amerykańskim ślubie w parku a później weselu, którego nie można porównać do naszego polskiego, bardziej przypomina ono I komunię. Wyglądało to następująco: obiad, tort i po 2 godzinach wszyscy goście udali się do domu. Ceremonia zaślubin była wzruszająca i moim zdaniem lepsza niż polska odbywająca się w Kościele.




USA


My nick name is inspired by the nail polish  "My chihuahua bites" by OPI.
Now I'm in the US in Talent (Oregon), but about Talent later ;-).
I started my amazing trip from Norfolk,  which is next to Virginia Beach. (on the east coast).  In a few days I'm going to start my trip from the East Coast and finishing in California.
I'd like to share my experience from this trip in the next few days, because it's a lot of to write. I'd like to write about places which you should see. I will post places for shopping where you can buy a lot of cheap clothes.
I will try to add my post every day or 4 times in week. I'm really busy so it can be hard to post every day. That' my first post and I'll enjoy to post next one for few days.
Thanks for spending your time and I hope that was interesting.

Mój nick, który jest dość "wymowny" oznacza w języku polskim "mój chihuahua gryzie". Aktualnie jestem na wakacjach w USA, w stanie Oregon. Moja podróż zaczęła się, od Norfolk w stanie Virginia na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Stopniowo będę się przemieszczać w kierunku południowym po wybrzeżu zachodnim, dokładnie na terenie Californii. Chciałabym się z wami podzielić moimi doświadczeniami w tej niezwykłej podróży, gdyż uważam, że Stany Zjednoczone są niezwykłe. Opiszę kilka miejsc, do których warto się udać. Moim zamiarem jest podzielić się z wami najciekawszymi rzeczami, które mnie tutaj spotykają każdego dnia. Wspomnę również do centrum outlet'owego, do którego warto się udać ze względu na ceny i na marki ubrań. Postaram się zamieszczać posty, tak często jak będzie to możliwe, niestety nie mogę określić jak często to będzie. Ze względu na to, że stale się przemieszczam latam z punktu A do punktu B ;-), nie mogę opisywać ciągle tego co się u mnie dzieje. Mam nadzieję, że udało się mi trochę chociaż zainteresować moim postem.



środa, 1 sierpnia 2012

Wenecja

Podczas pobytu we Włoszech odwiedziłam Wenecję-wodne miasto. W upalny dzień w Weneckich uliczkach można znaleźć sporo cienia. Uliczki są często tak wąskie, że nie mogą przejść przez nie 2 osoby obok siebie.
       W Wenecji mieszkają głównie starsze osoby, gdyż młodzież ucieka z tego miasta w poszukiwaniu możliwości. Osoby, które tam pozostają pracują m.in w fabryce szkła, czy też w licznych lokalach i restauracjach. Mieszkańcy do pracy dotrzeć mogą specjalnymi tramwajami wodnymi, specjalnie dla nich jest utworzona specjalna linia ,,ukryta" dla turystów, których jest bardzo wiele w tym mieście.

 Cena przejażdżki gondolą wynosi 70 euro za 45 min.
Za słynne śpiewanie gondoliera trzeba dodatkowo zapłacić; )


 Pałac dożów



 Słynne schody w kształcie ślimaka. Dotrzeć tam można bardzo wąską uliczką w której ruch jest jednokierunkowy; )